Nie wyobrażam sobie makijażu bez użycia eyelinera. No... może tylko kiedy mam na 6 rano do pracy, to zadowalam się samym tuszem do rzęs.;) Dziś chciałabym Wam przedstawić chwalony przez zagraniczne, jak i nasze rodzime blogerki, żelowy eyeliner z Maybelline. Czy sprawdził się również u mnie? Zapraszam do lektury...
Eyeliner kosztuje 27zł za 3g. W zestawie dołączony jest pędzelek, nie przypasował mi on do robienia kresek, ale za to dobrze sprawdza się przy nakładaniu pomadek. Opakowanie mi się podoba, prezentuje się o wiele lepiej niż plastikowe słoiczki, jak np. w Inglocie.
Gama odcieni jest o wiele uboższa, niż za granicą. Oprócz czarnego, dostępny jest jeszcze fiolet, ale czytałam na blogach, że jakościowo jest o wiele gorszy, jakby to były dwa zupełnie inne produkty.
Konsystencja eyelinera jest bardzo fajna, kremowa. Łatwo nabiera się na pędzelek i gładko aplikuje się na skórze. Czasami lubi zbijać się w malutkie grudki, bywa to trochę problemowe, jeśli robimy cienką kreskę, bo eyeliner bardzo szybko zastyga na oku i ciężko zrobić poprawki.
Niestety zdarza mu się odbijać na górnej powiece, co dyskwalifikuje go i nie będzie z tego miłości. Udało mi się zredukować to odbijanie do minimum. Przytrafia się to rzadziej, kiedy nałożę go w mniejszej ilości, czerń nie jest wtedy też tak bardzo intensywna.
Dziwi mnie fakt, że mimo, że szybko zasycha na powiece, to i tak się odbija. Nie jestem posiadaczką tłustych powiek, więc nie wiem od czego to zależy.
Nie jest to zły produkt, świadczy o tym ilość pozytywnych recenzji na blogach. Nie jest to produkt dla mnie, a szkoda, bo zapowiadało się fajnie. Potrzebuję eyelinera przy którym nie będę co chwilę zerkać w lusterko, czy przypadkiem nic mi się nie rozmazało czy odbiło.
Moje poszukiwania idealnego eyelinera wciąż trwają. A Wy macie swoich ulubieńców w tej kategorii?